Kacper Pluta
W Polsce od miesięcy dojrzewał konflikt pracowniczy w policji i innych służbach państwowych. Protest jest związany z zamrożeniem płac w sektorze publicznym i innymi działaniami uderzającymi w standard zatrudnienia funkcjonariuszy. W lutym Federacja Związków Zawodowych Służb Mundurowych przedstawiła swoje żądania ministerstwu spraw wewnętrznych; były to między innymi postulaty płacowe, emerytalne, mieszkaniowe, unormowanie płatności za nadgodziny i zwolnienia chorobowe. W spotkaniu brało udział 6 związków zrzeszających strażaków, policjantów, służbę więzienną, straż graniczną, celników. W lipcu NSZZ Policjantów rozpoczął akcję protestacyjną w formie strajku włoskiego (policjanci nie mają legalnej możliwości strajkowania).
Strajk policji ma miejsce w kontekście wzrastającego nacisku płacowego polskiej klasy robotniczej. Policjanci utracili kilka lat temu przywileje emerytalne przy jednoczesnym braku wzrostu wynagrodzeń. Biorąc pod uwagę trudne warunki pracy w policji (pełna dyspozycyjność, stres, autorytaryzm przełożonych i generalne warunki służby) trudno się dziwić, że fala żądań płacowych w gospodarce – od kasjerek po górników – dotknęła także funkcjonariuszy policji, których jest obecnie około 100 tysięcy.
O poparciu dla większości postulatów dotyczących godnych płac i warunków pracy nie przyszłoby nam do głowy zastanawiać się gdyby dotyczyły jakiejkolwiek innej grupy pracowników najemnych. Jednak fakt, że chodzi o policję – jeden z filarów utrzymania obecnego systemu – naturalnie zmusza socjalistów do zastanowienia się nad stosunkiem do tego konkretnego protestu. Na lewicy możemy spotkać różne wariacje podejścia do sprawy: od bezkrytycznego poparcia dla policji (i w ogóle aparatu państwowego) ze strony części reformistów po kompletne odrzucenie postulatów policyjnych i wykluczenie wszelkich funkcjonariuszy z szeregów klasy robotniczej ze strony anarchistów (np. Inicjatywa Pracownicza będąca związkiem zawodowym z anarchosyndykalistycznym rodowodem zabrania wstępowania w swoje struktury funkcjonariuszom, np. strażnikom w domu poprawczym).
Naszym zdaniem żadna z tych skrajnych postaw nie oferuje właściwej taktyki jaką ruch robotniczy powinien przyjąć wobec policyjnych związków zawodowych i policji jako siły represyjnej w rękach kapitalistycznego państwa. Nasz stosunek do strajku policjantów można w uproszczeniu zawrzeć w sloganie „poparcie dla strajku policjantów bez poparcia dla instytucji policji”. Aby odpowiednio wyjaśnić takie podejście konieczne jest wyjaśnienie naszego stosunku do państwa.
Rola aparatu państwowego
Dzisiejszy klimat polityczny sprzyja dramatycznym deklaracjom działaczy opozycji, o tym że policja „sprzeniewierzyła się państwu prawa” czy przestała być siłą „broniącą konstytucji”. Tego typu narracja sugeruje, że wcześniej (przed rządami PiS) policja była „w porządku”. Aresztowanie 5-ciu osób podczas protestu przed Sejmem 21 lipca, zmotywowało nawet posła PO do upublicznienia wizerunku jednego z policjantów i zadenuncjowaniu służby jako „broniącej władzy”. Aresztowanie ponad 100 osób w kwietniu 2012, podczas współorganizowanej przez działacza Alternatywy Socjalistycznej demonstracji antyfaszystowskiej w Katowicach takich emocji w politykach PO nie wzbudzało. Nagła zmiana w postrzeganiu roli policji nie następowała też w sercach liberałów podczas licznych starć policji z działaczami lokatorskimi blokującymi eksmisje, głośnych starć z protestami górników, stoczniowców i rolników czy też historycznej „małej wojny domowej” między policją a robotnikami Ożarowa broniącymi swoich miejsc pracy w 2002 r.
Wykazywanie cynizmu liberałów nie jest jednak przedmiotem tego artykułu.
Aparat państwa kapitalistycznego nigdy nie był „neutralną” siłą. Rolą aparatu przemocy ostatecznie nie jest bycie obiektywną siłą po stronie większości, jego zadaniem jest utrzymanie władzy klasy panującej. W książce „Państwo a Rewolucja” – jednym z kluczowych tekstów marksizmu – Lenin pisze:
„Państwo jest wytworem i objawem nieprzejednanych przeciwieństw klasowych. Państwo powstaje tam, wtedy i o tyle, gdzie, kiedy i o ile przeciwieństwa klasowe obiektywnie nie mogą być pogodzone. I odwrotnie: istnienie państwa jest dowodem, że przeciwieństwa klasowe nie dają się pogodzić”
i dalej, cytując Engelsa o pochodzeniu państwa:
„Drugą cechą charakterystyczną państwa jest ustanowienie władzy publicznej, która nie pokrywa się już bezpośrednio z ludnością, organizującą samą siebie jako siłę zbrojną. Ta odrębna władza publiczna jest potrzebna, ponieważ samodzielnie działająca zbrojna organizacja ludności stała się niemożliwa z chwilą rozpadnięcia się społeczeństwa na klasy… Ta władza publiczna istnieje w każdym państwie; składa się ona nie tylko z ludzi uzbrojonych, ale także z akcesoriów materialnych, więzień i wszelkiego rodzaju urządzeń przymusowych, które były nieznane rodowemu (klanowemu) ustrojowi społeczeństwa”
Lenin wskazuje, że „według Marksa, państwo jest organem panowania klasowego, organem ucisku jednej klasy przez drugą, jest stworzeniem „ładu”, który legalizuje i utrwala ten ucisk, łagodząc starcia klas” wbrew twierdzeń reformistów i ówczesnych rewizjonistów marksizmu, wg których “porządek jest właśnie pogodzeniem klas, a nie uciskiem jednej klasy przez drugą”.
Oczywiście wraz z rozwojem walki klas, wraz ze zmianami stosunku sił między klasami i uzyskiwaniem przez ruch robotniczy różnych zdobyczy, formy funkcjonowania (ale nie natura) aparatu przemocy mogą ulegać zmianie. Policja pod naporem ruchów społecznych może być zmuszona do bardziej humanitarnych praktyk, więzienia i areszty mogą być monitorowane pod kątem tortur itd. Jednak podobnie jak wszystkie inne reformy zdobyte w ramach kapitalizmu, również te mogą okazać się nietrwałe gdy klasa panująca poczuje się zagrożona i przejdzie do kontrataku. W Wielkiej Brytanii lat 80 u schyłku powojennego państwa dobrobytu nastąpiła również zmiana w policji – dobroduszny „bobby” został zastąpiony zmilitaryzowanym funkcjonariuszem tłukącym bez litości górników czy czarną młodzież z Brixton. We Francji lokalnego policjanta związanego z lokalną społecznością zastąpił funkcjonariusz z zewnątrz mający mniejsze psychologiczne skrupuły przed zachowywaniem się jak siła okupacyjna.
Zrozumieć sprzeczności
Utrzymanie, słowami Lenina, „wyzysku klasy uciskanej” jest także systemowym zadaniem polskiego aparatu państwowego. Niezależnie czy policja broni „konstytucji” czy „dobrej zmiany”, nadal broni jednego ze skrzydeł polskiej klasy panującej i systemu kapitalistycznego. Mając to na uwadze należy jednak przeanalizować istniejące sprzeczności wśród masy funkcjonariuszy i reprezentujących ich związków zawodowych, będące niejako przedłużeniem klasowych sprzeczności całego społeczeństwa.
Chociaż policja, więzienia i sądy są obiektywnie środkami utrzymania ucisku, niezrozumiałym dla klasy robotniczej byłoby dzisiaj (w sytuacji nie-rewolucyjnej) domaganie się zniesienia ich. „Normalne” funkcjonowanie społeczeństwa oznacza też, że we własnej świadomości funkcjonariusze państwa spełniają „normalną” rolę. Osoby wstępujące do polskiej policji – głównie ludzie z klasy robotniczej – poza niewielkimi wyjątkami nie kierują się chęcią pałowania strajkujących robotników czy budowania państwa policyjnego. We własnym mniemaniu ich służba ma na celu zwalczanie uniwersalnie szkodliwych zjawisk jakimi są przestępstwa. Przeciętny policjant z drogówki raczej nie ma możliwości wyciągnięcia z własnego doświadczenia wniosków w jaki sposób jego codzienna praca utrzymuje na miejscu władzę miliarderów. Podobnie funkcjonariusz prewencji, którego codzienne życie jest wypełnione długimi niewdzięcznymi służbami, pełnych interwencji ws przemocy domowej czy pijackich ekscesów.
Ignorowanie poziomu świadomości nie jest skuteczną metodą działania dla rewolucjonisty i nieuchronnie prowadzi do ultralewicowego dogmatyzmu. Kapitalizm i jego instytucje przechodziły i będą w przyszłości przechodzić poważne kryzysy. Podziały i pęknięcia w ramach klasy panującej i aparatu państwa mogą przybrać różne formy i rewolucyjna taktyka podejścia do tych podziało musi być elastyczna. Niezależny od władz związek zawodowy policjantów, może być zalążkiem dla pracy w tym kierunku. Obecny konflikt pracowniczy w policji wyrasta na (w miarę) zdrowych podstawach: uzasadnionych żądaniach płacowych i socjalnych.
Związek zawodowy człowieka w mundurze
Związki zawodowe w służbach mundurowych mogą spełniać różnorakie i sprzeczne role; umiejętna taktyka wobec tego sektora ruchu związkowego powinna służyć budowaniu przyczółka polityki klasowej w samym sercu przeciwnika.
W Polsce NSZZ Policjantów jest jedynym legalnie działającym związkiem zawodowym w tej służbie, jako że zgodnie z prawem policję powinna reprezentować jedna organizacja. Policyjny związek odgrywa dwojaką rolę – poza kwestiami płacowo-socjalnymi na kierownictwo związkowe spada nieraz konieczność wypowiadania się w kwestiach zahaczających o samo funkcjonowanie służb. Na przykład w jednym z województw NSZZ P wydała oświadczenie krytykujące pobłażliwość władz państwowych wobec aktów przemocy w wykonaniu nacjonalistów. Związkowcy zaczęli obserwować wśród funkcjonariuszy tendencję obawy przed reprymendą przełożonych jeśli zainterweniują przeciwko narodowcom (przypomnijmy np. tyradę ówczesnego ministra Błaszczaka atakującego policjantów, którzy aresztowali zakłócającą Paradę Równości polityczkę PiS). Według nieoficjalnych doniesień, również wykorzystywanie policji jako służby porządkowej do partyjnych imprez PiS spotyka się z szemraniem w szeregach policji. NSZZ P niechętnie odniósł się również do PiS-owskiego ataku na funkcjonariuszy, którzy pracowali w okresie PRL (w ramach zbiorowej odpowiedzialności rząd odebrał świadczenia policyjnym emerytom, niezależnie od charakteru ich pracy przed 89). W związku z tymi krytycznymi postawami NSZZ P, w kręgach rządowych zaczął pojawiać się pomysł zniesienia monopolu związkowego w policji – rzecz jasna to działanie miałoby na celu wprowadzenie do policji NSZZ Solidarność działającej w roli łamistrajka.
Z racji położenia związku policjantów czy strażników więziennych w sercu państwowego aparatu represji, wymagania w stosunku do kierownictw tych związków są oczywiście wysokie i wykraczają poza kwestie reprezentacji w konfliktach placowych. Czy jest możliwe budowanie związku zawodowego funkcjonariuszy nieprezentującego także resztę klasy robotniczej i jej demokratyczne aspiracje (chociażby do tego, żeby nie być torturowanymi w aresztach i więzieniach, poniżanymi przy zatrzymaniach itd.)? Wiele przykładów nakazywałoby wątpić – jak np. policyjne związki zawodowe w USA broniące rasistów i morderców w uniformach (zwróćmy jednak uwagę, że polski NSZZ P w oświadczeniu po zabójstwie Igora Stachowiaka nie bronił sprawców, wręcz przeciwnie – wskazywał na nieodpowiedzialną postawę policyjnych przełożonych w traktowaniu sprawy). Przyjrzyjmy się jednak przykładowi pozytywnemu – Prison Officers Association (POA – Stowarzyszenie Funkcjonariuszy Więziennictwa) w Anglii.
POA ma historię walki o uzwiązkowienie więzień w Wielkiej Brytanii i jest pod tym względem jednym z najbardziej bojowych związków zawodowych w tym kraju. Ale to nie wszystko – POA wiąże walkę o warunki pracy swoich członków (jak przepełnienie więzień) z warunkami w szerszym społeczeństwie, które doprowadzają do zapełniania więzień ludźmi. POA jest mocno zaangażowana w debatę nad źródłami przestępczości i wedle słów sekretarza generalnego związku „nie jest organizacją, która uważa, że odpowiedzią na przestępczość jest budowa większej ilości więzień”. POA walcząc o kwestie socjalno-płacowe strażników stawia także żądania dotyczące modelu więziennictwa w ogóle, jak zwiększenie środków i nacisku na leczenie psychologiczne i psychiatryczne zamiast wsadzania do więzień ludzi, którzy nigdy nie powinni byli się tam znaleźć. Związek znajduje się też na lewym skrzydle ruchu związkowego i jest największym związkiem zawodowym zrzeszającym pracowników tzw. wymiaru sprawiedliwości. Niektórzy z przywódców POA startowali nawet z socjalistycznej listy wyborczej TUSC. Taki efekt nigdy nie zostałby osiągnięty, gdyby nasza siostrzana Socialist Party stosowała dogmatyczne podejście, z góry odrzucające udział funkcjonariuszy w ruchu robotniczym.
Dialektyka i taktyka
Oczywiście postulaty dotyczące konkretnych służb i rewolucyjna polityka w stosunku do nich, wymagają każdorazowej analizy. W zależności od aktualnej świadomości i poziomu walki klas, formułowanie właściwych żądań przejściowych jest trudnym, ale i kluczowym zadaniem.
Na przykład w USA, nasza siostrzana partia (Socialist Alternative) domaga się likwidacji ICE, policji imigracyjnej, która spełnia wyjątkowo reakcyjną rolę – jej jedyną funkcją jest kryminalizacja imigrantów, ataki na robotników-imigrantów w ich miejscach pracy i wspieranie reakcyjnej agendy prezydenta Trumpa. Jednak podobny postulat likwidacji „zwyczajnej” policji byłby oderwany od świadomości mas. W tej sytuacji Socialist Alternative walczy o konkretne postulaty przejściowe; np. oprotestowując budowę wartych setki milionów dolarów super-komendy policyjnej i wielkiego więzienia dla nieletnich w Seattle, radna SA Kshama Sawant postulowała m.in:
– demilitaryzację policji
– wprowadzenie demokratycznych komitetów obywatelskich nadzorujących działanie policji
– publiczny audyt finansów policji
Tak jak kiedy podczas decydującego momentu strajku nie widzimy w łamistrajku człowieka, lecz właśnie łamistrajka, tak podczas kulminacyjnych momentów walki klasowej w pewnej chwili musi zostać wytyczona bezwzględna linia między klasą robotnicza a policją. W Grecji w gorącym okresie walk w 2012 roku, kiedy masy weszły okres tytanicznej aktywności miał miejsce jeden strajk generalny za drugim. Kryzys gospodarczy i polityczny otworzył bramy sytuacji rewolucyjnej i ostrej polaryzacji. Dochodziło nawet do pierwszych pęknięć w aparacie państwa – strażacy odmawiali interwencji jeśli wiązałoby się to z tłumieniem demonstracji. Sekcje służb mundurowych strajkowały – np. policjanci (!) protestowali przeciwko działaniom policyjnych oddziałów do tłumienia protestów (MAT czyli grecka „riot police” była wykorzystywana do tłumienia strajków i szturmów na strajkujące zakłady). W tej polaryzacji najbardziej reakcyjne warstwy aparatu państwa przechodziły otwarcie na stronę faszystowskiej prawicy – połowa policjantów głosowała na Złoty Świt, a MAT utrzymywała przyjazne stosunki z faszystami. Gdyby sytuacja rewolucyjna przerodziła się wówczas w rewolucję, klasa robotnicza musiałaby zgnieść zinfiltrowaną przez faszystów policję, używając swojej masowej siły, jak i sfraternizowanych elementów aparatu państwa.
Popieramy strajk policjantów, nie instytucję policji
Polska nie jest dziś w sytuacji przed-rewolucyjnej, nasze zadania muszą być dostosowane do tego faktu. Jeśli tendencje klasy robotniczej (ofensywa płacowa) przenikają do służb mundurowych, to powinniśmy ten proces wspierać. Budowanie solidarności klasowej i poczucia policjantów, że są częścią ruchu robotniczego to oczywiście zadanie tytanicznie trudne biorąc pod uwagę słabość ruchu związkowego i lewicy oraz generalną świadomość. Należy jednak wspierać taki proces, gdy warunki temu sprzyjają, a w naszym odczuciu w tej konkretnej sytuacji tak jest.
Wspierając strajk policjantów nie siejemy jednak złudzeń co do charakteru aparatu państwa – narzędzia klasy panującej. Ale odrzucając kompletnie strajk (i przyszłe strajki) – zadowalając się scholastycznym stwierdzeniem, że przecież policjant jest częścią aparatu – pozbawilibyśmy się nawet cienia szans zasiania nasion klasowej polityki w tej formacji.
Policjanci walczą dzisiaj o płace i prawa socjalne – w postulatach związków zawodowych nie ma mowy o inwestowaniu w wozy opancerzone czy używaniu ostrej amunicji. Ponadto istnienie krytycznego wobec władzy związku zawodowego w sercu aparatu represji daje perspektywy łatwiejszych kanałów ewentualnej fraternizacji czy demokratyzacji policji w przyszłości. Niestabilna sytuacja polityczna i kurs władzy w kierunku elementów bonapartyzmu i bardziej niedemokratycznych metod rządzenia również może przyczynić się w pewnym momencie do niezadowolenia a nawet oporu ze strony części funkcjonariuszy (po lipcowych wydarzeniach pod Sejmem przewodniczący NSZZ P wyraził niezadowolenie z całej sytuacji i stwierdził, że Sejm powinny ochraniać Straż Marszałkowska i SOP).
Czytający ten tekst mogą zadawać sobie pytanie: rewolucyjna lewica i tak jest zbyt słaba żeby wpłynąć na tę sytuację, dlaczego się rozpisywać? Otóż dlatego, że lewica balansuje na linii pomiędzy oportunizmem a ultra-lewicowością niezależnie czy jest w sile 100 czy 100 tysięcy osób. Błędy, które dziś nie kosztują nic, a które będą kosztować nas wszystko gdy będziemy prowadzić masową politykę, wyrastają z błędnej analizy i praktyki. Jak pokazuje dalsza i bliższa historia, na wyciąganie wniosków nigdy nie jest za wcześnie, ale często bywa za późno.