Świat pogrążony jest w chaosie. Pandemia, po której nastąpiła szalejąca inflacja, rosyjska agresja w Ukrainie, ludobójstwo Palestyńczyków prowadzone przez Izrael, wreszcie imperialistyczna polityka Donalda Trumpa objawiająca się nie tylko wojną handlową, lecz również zakusami przejęcia (nawet zbrojnego) Kanału Panamskiego i Grenlandii. Wszystko to nierozerwalnie związane jest z naturalną logiką systemu kapitalistycznego. 

Od lat 70. neoliberalna hegemonia opierała się na globalizacji oraz wolnym handlu. Środki te miały być odpowiedzią na głęboki kryzys kryzys kapitalizmu, kiedy to zawiodła preferowana do tego czasu keynesowska polityka gospodarcza. Obecnie jesteśmy świadkami załamania się neoliberalnego porządku świata. 

Ma to ścisły związek z faktem, że neoliberalizm nie okazał się zbyt skuteczny w zwiększeniu tempa kapitalistycznej akumulacji. Co prawda nastąpił pewien wzrost gospodarczy, lecz był on głównie związany z rosnącą rolą finansów. Sektor produkcyjny pozostawał natomiast w słabej kondycji. Kryzys roku 2008 obnażył brutalnie neoliberalną iluzję, a kapitał jak zwykle zwrócił się o pomoc w stronę państwa. Dodatkowo kryzys w 2020 r. oraz wzrost społecznego niezadowolenia, wykorzystywanego zarówno przez populistyczne siły prawicowe jak i lewicę, jedynie wzmocniły konieczność państwowej interwencji. 

Pokazuje to jak bardzo eklektyczna jest ekonomiczna postawa klasy panującej oraz reprezentujących jej interesy polityków. Pomimo neoliberalnej narracji wdrażane były rozwiązania sprzeczne z jej najbardziej podstawowymi założeniami. Co więcej, środki te okazały się nieskuteczne. Według MFW łączny wzrost gospodarczy krajów rozwiniętych wyniósł w 2023 r. 1,7%, 1,8% w 2024 r oraz tyle samo ma wynieść w 2025 r. (w skali rocznej). Patrząc na prognozy MFW sytuacja ma być jeszcze mniej optymistyczna – do 2026 r. ma zwolnić zarówno światowy wzrost gospodarczy (3,3 % w 2024 r., 2,8% w 2025 r. oraz 3.0% w 2026 r.), jak i wzrost największej potęgi imperialistycznej USA (z 2,8% w 2024 r., przez 1,8% w 2025 r., do 1,7% w 2026 r.). 

Awanturnicza polityka celna Donalda Trumpa jedynie pogorszy stan światowej gospodarki. Choć ze względu na częstą zmianę stanowiska prezydenta USA trudno jest podać dokładne dane dotyczące wysokości ceł, wystarczy powiedzieć że cła dla UE w wysokości 20% zostały obniżone do 10%, przy gwałtownym ich wzroście na import towarów z Chin – sięgających do 145%. W dniu 23 kwietnia zapowiedziana została jednak obniżka ceł dla Chin. Burżuazyjni komentatorzy starali się uspokajać obawy, tłumacząc że co prawda groźby są cechą charakterystyczną Trumpa, lecz zazwyczaj nie są one spełniane. W ten sposób można by patrzeć na niezdecydowaną politykę celną USA. Jest to niezwykle idealistyczny pogląd, pomijający zupełnie obiektywną rzeczywistość. Przy dokładniejszym zbadaniu okazuje się zazwyczaj, że „cechy osobiste” są nie tyle przyrodzoną własnością danej jednostki, co raczej wyrazem materialnych warunków danej epoki. „Niezdecydowanie” Trumpa, częsta zmiana zdania to objaw zwykłej słabości. Tak też można postrzegać pęd do nakładania ceł praktycznie na cały świat – rodzi się on ze strach przed utratą pozycji hegemona przez USA. Na reakcje innych potężnych państw kapitalistycznych nie trzeba było długo czekać. Kanada nałożyła cła odwetowe w wysokości 25% na amerykańskie samochody osobowe. Co więcej, premier Kanady wezwał do nowego światowego porządku handlowego, z wyłączeniem USA. Chiny, Japonia oraz Korea Południowa rozpoczęły wspólne rozmowy w celu skoordynowanej odpowiedzi na wojnę handlową. Doszło również do rozmów między UE a Chinami w celu zorganizowania wspólnego szczytu, utrzymanego w duchu „wolnego handlu”.

O ile jednak kapitalistyczne potęgi są w stanie dać odpowiedź prowadzonej przez Trumpa wojnie handlowej, cła w ogromnej mierze uderzą w słabsze gospodarki. Dla przykładu Wietnam zaoferował zniesienie ceł na import amerykańskich towarów i zwrócił się o to samo do USA. Na piątym miejscu wśród krajów najbardziej dotkniętych polityką Trumpa jest Sri Lanka. Cła w wysokości 44% stwarzają realną groźbę dla i tak dotkniętego już przez poprzedni kryzys kraju. 

Wojna handlowa nie przyniesie żadnych korzyści gospodarce USA (podobnie jak żadnemu innemu państwu), lecz będzie ona prawdziwą katastrofą dla międzynarodowej klasy pracującej, prowadzącą do zwolnień oraz dalszego zmniejszenia i tak już nadszarpniętej przez inflację siły nabywczej. Nie oznacza to jednak naszego poparcia dla wolnego handlu. Jak brutalnie pokazała historia, jest on nierozerwalnie związany jedynie ze zwiększonym wyzyskiem ludzi pracy, rosnącymi nierównościami oraz zaostrzeniem konkurencji wśród światowego proletariatu. Klasa robotnicza oraz biedni na całym świecie nie mogą opowiadać się po żadnej ze stron tej gospodarczej wojny. Jest ona produktem samego kapitalizmu i z tego powodu nie może zostać rozwiązana przez klasę panującą. Nie jest to jedynie walka w obrębie burżuazji – jest to przede wszystkim walka prowadzona przez kapitał przeciwko klasie pracującej. Pracownicy oraz wszyscy uciskani muszą zewrzeć szeregi oraz organizować się we wspólnej walce przeciwko wyzyskowi, rodzonemu codziennie przez system kapitalistyczny. Jedynie w systemie demokratycznego planowania socjalistycznego, w którym to pracownicy są w posiadaniu środków produkcji oraz sprawują demokratyczną kontrolę nad miejscami pracy i zarządzają nimi, możliwe jest rzeczywiste przezwyciężenie tragedii tworzonych przez kapitalizm.

By Admin