Wraz z wotum zaufania dla koalicyjnego rządu Tuska zakończyło się 8 lat rządów PiS. Miliony ludzi odetchną z ulgą, a wielu z nich patrzy na nowy rząd z nadzieją i optymizmem. Mają nadzieję, że będzie to koniec kolesiostwa, nepotyzmu i zarządzania spółkami Skarbu Państwa jak własnym folwarkiem. Mają nadzieję, że będzie to oznaczać koniec nacjonalistycznej i religijnej bigoterii promowanej przez PiS w instytucjach publicznych. Mają nadzieję, że TVP zostanie zreformowana tak, aby nie była już tubą propagandową żadnej partii politycznej, że reforma TVP zakończy lata szczucia i nienawiści. Mają też nadzieję, że nastąpi teraz dePiSacja instytucji państwowych i spółek skarbu państwa.
Osiem lat rządów PiS było tragiczne dla edukacji, okres ten odznaczył się upolitycznieniem systemu edukacji w skali niespotykanej od 1989 roku. Uczniowie, studenci, rodzice i nauczyciele pewnie będą się cieszyć, że Barbara Nowacka jest nową ministrą edukacji. W końcu skrajnie prawicowy Czarnek odszedł, co daje nadzieję, że edukacja wreszcie będzie wolna od religijnej i nacjonalistycznej nienawiści.
W swoim expose, Tusk powtórzył obietnicę 30% podwyżki płac dla wszystkich nauczycieli, co oczywiście popieramy. Uważamy jednak, że nawet teraz związki zawodowe nauczycieli nie mogą popadać w samozadowolenie i brać podwyżki płac za pewnik. Zamiast tego powinny przygotować się do akcji w przypadku jakichkolwiek opóźnień lub wycofania się rządu z tej obietnicy. Jedyną gwarancją prawdziwych zmian w edukacji jest zorganizowanie się nauczycieli przy wsparciu rodziców i uczniów.
Istnieją nadzieje na legalizację związków par tej samej płci (zwłaszcza, że w ostatnich dniach Europejski Trybunał Praw Człowieka zobligował Polskę do przeprowadzenia takich zmian), a także ogromne oczekiwania, że koniec rządów PiSu będzie oznaczał znaczącą poprawę praw reprodukcyjnych. Już teraz nowy Sejm zagłosował za finansowaniem in vitro. Oczywiście popieramy taki ruch. Jednak przede wszystkim Polacy oczekują zmiany w prawie aborcyjnym, dopuszczającej aborcję co najmniej do 12 tygodnia. Jest to postulat PO z okresu kampanii wyborczej, ale istnieją poważne wątpliwości, czy nowy rząd i Sejm go zrealizują.
Mimo tego, że drugi rząd Tuska nie będzie prostą powtórką jego pierwszego rządu, uważamy, że naszym obowiązkiem jest ostrzec przed nadmiernym optymizmem. Zaraz po wynikach wyborów Trzecia Droga ostudziła oczekiwania, oświadczając, że nie zgadza się na włączenie zamiaru liberalizacji aborcji do umowy koalicyjnej. Z drugiej strony, liberalizacja prawa aborcyjnego była jedną z najważniejszych obietnic zarówno PO, jak i Nowej Lewicy, stojących za zwycięstwem partii opozycyjnych. Jakikolwiek odwrót w tej kwestii będzie nie do przyjęcia dla milionów kobiet i młodych ludzi, którzy na nich głosowali. Ale opór w tej kwestii może również się pojawić wewnątrz PO. Tusk i Platforma nie zawsze popierali liberalizację aborcji. W przeszłości duża część partii była skrajnie konserwatywna i pozostawała pod wpływem Kościoła. Ponad 60 posłów PO nawet poparło zaostrzenie prawa w 2011 roku. Ze względu na masowy ruch kobiet i młodzieży w 2016 r., a później w 2021 r., partia Tuska cynicznie zmieniła swoje stanowisko w tej sprawie. Oczywiście są osoby, takie jak Barbara Nowacka, które konsekwentnie walczyły o prawa aborcyjne wraz z innymi działaczami proaborcyjnymi (wtedy nie będąc w PO), ale są też osoby, takie jak Roman Giertych, który był i dalej jest zagorzałym przeciwnikiem praw aborcyjnych. Wreszcie, prezydent Duda prawdopodobnie zawetuje każdą liberalizację praw aborcyjnych, a fakt ten będzie również wykorzystywany jako pretekst ze strony koalicji rządzącej do opóźniania lub zaniechania zmian w tej kwestii.
Przed wyborami Alternatywa Socjalistyczna ostrzegała, że na opozycji nie można polegać w kwestii zmiany prawa aborcyjnego. Aby odnieść sukces w walce o legalną i bezpieczną aborcję, należy walczyć o nią tu i teraz, na ulicach i w miejscach pracy, a nie w ławach parlamentarnych. Zamiast polegać na liberalnych przywódcach ruchu Strajku Kobiet, wzywamy do utworzenia komitetów, opartych na demokratycznie wybranych przedstawicielach, i proponujemy postulaty, które zaczynają się od bezpośredniej potrzeby praw reprodukcyjnych, ale uznajemy, że do pełnego urzeczywistnienia tych praw potrzebne są również fundamentalne zmiany społeczne.
Musimy też pamiętać, że PO to wciąż partia neoliberalna, reprezentująca interesy wielkiego kapitału. Ze względu na populistyczną politykę PiSu, PO i Tusk zostali zmuszeni do pomalowania się populistycznym lakierem (niestety wspomagani przez Lewicę i Razem, którzy dali PO pewną legitymację polityczną). PO zdaje sobie sprawę, że będzie musiało realizować niektóre z populistycznych obietnic, w przeciwnym razie bardzo szybko staną w obliczu niezadowolenia ruchu robotniczego skierowanego przeciwko rządowi. Jednak ogólna przewlekła choroba globalnego i polskiego kapitalizmu oznacza, że prędzej czy później nowy rząd zaatakuje prawa i warunki pracy pracowników.
Pomimo zapewnień Tuska podczas kampanii wyborczej, wielu pracowników jest już zaniepokojonych i autentycznie obawia się tego rządu. Ludzie obawiają się, że Tusk po raz kolejny może podwyższyć wiek emerytalny. Z kolei pracownicy Wód Polskich zaniepokojeni są możliwą likwidacją ich zakładu oraz utratą miejsc pracy (zobacz https://alternatywasocjalistyczna.pl/2023/12/13/likwidacja-wod-polskich-6-tysiecy-pracownikow-instytucji-drzy-o-swoje-miejsca-pracy/).
Już pojawiają się ostrzeżenia ze strony prominentnych polityków zarówno PO, jak i Trzeciej Drogi, mające na celu studzenie oczekiwań. Już ostrzegają, że wiele obietnic wyborczych nie zostanie zrealizowanych ze względu na kiepski stan finansów publicznych. Ryszard Petru, który jest członkiem komisji finansów publicznych, mówi, że w budżecie państwa nie ma środków finansowych na realizację wszystkich obietnic wyborczych. Dlatego też postuluje likwidację zerowej stawki VAT na artykuły spożywcze i krytycznie wypowiada się o podniesieniu kwoty wolnej od podatku do 60 tys. zł. Te dwie kwestie przede wszystkim dotyczą ludzi pracy. Zamrożenie kwoty wolnej od podatku w dobie wysokiej inflacji w praktyce oznacza podwyżki PITu, nawet jeśli stawki są nietknięte. Władysław Kosiniak-Kamysz, nowy wicepremier i jeden z liderów Trzeciej Drogi, obecnie najbardziej neoliberalnej partii w koalicji, wskazał, że jego partia chce wprowadzić dobrowolność składek na ubezpieczenia społeczne dla przedsiębiorców, skończyć z „rozdawnictwem” i zlikwidować tzw. 13 i 14 emeryturę oraz 13 pensję w sektorze publicznym.
Z tych powodów uważamy, że poparcie partii Razem dla tego rządu jest ogromnym błędem. Partia Razem została utworzona jako lewicowa alternatywa dla SLD (obecnie Lewica) po tym, jak SLD skompromitowało się, prowadząc neoliberalną politykę, gdy było u władzy. Niestety, kierownictwo Razem dość szybko skapitulowało przed SLD, po to, aby otrzymać kilka mandatów w Sejmie. Równocześnie, wraz z wejściem do koalicji z SLD (teraz Lewica), Razem musiało dokonać skrętu w prawo. Poparcie partii Razem dla rządu Tuska jest kolejnym kamieniem milowym w drodze do jej upadku.
To, czego brakuje w tej chwili w Polsce i coraz bardziej jest potrzebne, to prawdziwa lewicowa alternatywa – partia stworzona przez ludzi pracy, która walczyłaby o klasę robotniczą i ją reprezentowała. Taka partia walczyłaby również o inne uciskane i dyskryminowane grupy społeczne, jednocząc je pod swoim sztandarem. Partia reprezentująca ludzi pracy powinna również prowadzić walkę o prawa kobiet, mniejszości etnicznych i narodowych, uchodźców, a także o prawa osób LGBT+. Zamiast działać w ramach systemu kapitalistycznego powinna przede wszystkim walczyć o zmiany socjalistyczne.