O NACJONALIZACJĘ HUTNICTWA POD KONTROLĄ PRACOWNICZĄ !
Wielki Piec w Nowej Hucie zostanie wygaszony na nieokreślony czas – taką decyzję podjęto tysiąc kilometrów od Nowej Huty, w kierownictwie globalnej korporacji ArcelorMittal. Nasz zakład pracy, nasz standard zatrudnienia, nasza lokalna społeczność czy istnienie strategicznego przemysłu w naszym kraju niewiele znaczą gdy chodzi o zyski miliarderów. Trudne warunki funkcjonowania hutnictwa w Polsce (wojna handlowa, czy polityka UE wobec kryzysu kllimatyczno-energetycznego) pogorszą się jeszcze bardziej gdy na horyzoncie pojawia się nowy etap kryzysu kapitalizmu. Ten kryzys uderzy w pierwszej kolejności w przemysł – a zapłacimy za niego my, pracownicy. Istnienie całego sektora hutniczego jest dziś na szali – wiara w rynek i zbawienie ze strony wielkiego kapitału może już tylko wzbudzać uśmiech politowania. Żeby uratować nasze miejsca pracy, kulturę techniczną i potencjał produkcyjny konieczna jest dzisiaj nacjonalizacja sektora, pod kontrolą załogi – nie biurokratów!
Uratować hutę
Przedstawiciele AMP deklarują w mediach, że chcą utrzymać produkcję w krakowskim oddziale. Nie powinniśmy mieć zaufania do tych słów – doświadczenie ostatnich miesięcy pokazuje, że decyzje podejmowane przez zarząd nie podlegają żadnej kontroli ani konsultacji i ostatecznie decydują utajnione dla opinii publicznej czynniki ekonomiczne. A jeśli zaorana zostanie część surowcowa, jaka jest gwarancja utrzymania części przetwórczej, tj. walcowni zimnej i gorącej w perspektywie 5-10 lat? Jeśli dziś nie będziemy walczyć o wielki piec i stalownię, jutro nie będzie komu walczyć przeciwko rozbiórce i wywózce walcowni.
Dla hutników, ich rodzin, kooperantów huty, konieczność ratowania huty jest oczywista. Jednak w publicznej dyskusji pojawiają się głosy zadowolone z perspektywy likwidacji hutnictwa. Powtórzmy więc: na szali jest nie tylko kilka tysięcy miejsc pracy w AMP, kolejne setki w spółkach i u kooperantów. Zagrożona jest kultura techniczna, która przepadnie w naszym mieście wraz z przejściem ostatnich fachowców na emerytury. Zagrożona jest społeczność hutnicza (która już została wyniszczona masowymi zwolnieniami z początku XXI wieku), która ukształtowała Nową Hutę. Zagrożone jest istnienie strategicznego przemysłu stalowego, bez którego kraj straci resztki niezależności produkcyjnej (należy pamiętać, że przemysł hutniczy jest dziś zagrożony nie tylko w Nowej Hucie, ale i w reszcie kraju).
Pojawiają się też argumenty związane z ochroną środowiska. Oczywiście, przemysł produkuje zanieczyszczenia i emituje CO2 – jednak zwolennikom likwidacji huty nie przeszkadza, że stal musi być gdzieś produkowana – a jeśli nie u nas, to przecież krajach gdzie normy środowiskowe są znacznie słabsze. Dzięki temu, że huta znajduje się tutaj, właściciel był zmuszony do wielomilionowych inwestycji w ochronę środowiska np. na stalowni konwertorowej. Ponadto, nacjonalizacja huty pozwoliłaby na jeszcze większe inwestycje w tym zakresie, czy nawet prace nad „czystym wytopem” – rewolucyjną technologię wytopu wodorem, w którą poza wykwalifikowaną załogą krakowskiej huty mogłoby się zaangażować krakowskie środowisko naukowe.
Kryzys i nasza odpowiedź
Kryzys kapitalizmu jest faktem – kiedy mówi się nam, że musimy czekać na poprawę sytuacji rynkowej, oznacza to tak naprawdę, że musimy czekać aż Panom kapitalistom znowu będzie się opłacało. To ich system i ich kryzys. Pracownicy i społeczeństwo nie znają tak naprawdę danych biznesowych, konkretnych liczb – które są tajemnicą handlową. Pierwszym krokiem, żebyśmy mieli o czym rozmawiać musiałoby być otworzenie ksiąg dla przedstawicieli załogi. Wtedy możnaby faktycznie ocenić czy produkcja stali w Europie jest dla ArcelorMittal „nieopłacalna”, kto i co generuje koszty itd. Jeśli ArcelorMittal nie chce produkować stali w Polsce – należy znacjonalizować hutnictwo, aby uchronić je od katastrofy. Na tej podstawie moglibyśmy zacząć planować ruchy gospodarcze – upewniając się, że stal trafia najpierw na lokalny rynek w celu zaspokojenia potrzeb publicznych inwestycji: chociażby niezbędnych inwestycji w modernizację energetyki czy transport publiczny. Oznacza to na dłuższą metę walkę o społeczeństwo, w którym decydują potrzeby społeczne, a nie kryterium zysku właścicieli.
Jaka nacjonalizacja?
Mówiąc nacjonalizacja, nie mamy na myśli prostego przejęcia przez państwo i uczynienia z hut folwarków państwowych biurokratów czy menedżerów z partyjnego nadania, jak w przypadku wielu spółek skarbu państwa. Nacjonalizacji musi naszym zdaniem towarzyszyć kontrola pracownicza – tzn warunki pracy, zatrudniania, produkcji itp. powinny być kontrolowane demokratycznie przez załogę (w naszej konkretnej sytuacji oznaczałoby to np. możliwość anulowania oddelegowań i przejęcie przez hutę pracowników zewnętrznych). Innymi słowy, to my – pracownicy – powinniśmy być gospodarzami naszych zakładów. Kontrola produkcji oznacza, że jeżeli pracy będzie mniej – to podzielimy ją pomiędzy sobą, zamiast zamykać jeden zakład i rządząc strachem nastawiać przeciwko sobie załogi różnych miast czy krajów. Jeśli będziemy kontrolować produkcję i finanse – nie damy się więcej oszukać!
Nasze postulaty:
• Nie dla wygaszenia wielkiego pieca
• Kontrola pracownicza nad finansami i produkcją
• Nacjonalizacja hutnictwa pod kontrolą pracowniczą jako przemysłu strategicznego
• Demokratyczny plan produkcji dla zaspokojenia potrzeb społecznych; o program publicznych inwestycji w kluczowych dla społeczeństwa dziedzinach