Dawid Kański
W nocy z 27 na 28 marca sejm głosami zarówno Prawa i Sprawiedliwości, jak i Platformy Obywatelskiej przyjął tzw. „Tarczę antykryzysową”. W ramach walki z koronawirusem rząd zaproponował szereg ustaw i nowelizacji, które oprócz ułatwienia przeprowadzenia wyborów w środku epidemii, miliardowego wsparcia dla sektora bankowego i prywatnej przedsiębiorczości, dokonały też kompletnej dewastacji prawa pracy.
Ustawy m.in. umożliwią masowe zwolnienia, przedłużą okres rozliczeniowy czasu pracy do 12 miesięcy, co w praktyce może oznaczać nawet 12 godziny dzień pracy i 60 godzinowa tydzień pracy, przeplatany okresami postojów. Dodatkowo ustawodawcy postanowili zmniejszyć wymagamy okres odpoczynku między dobami pracowniczymi do zaledwie 8 godzin. Tarcza przewiduje też możliwość zmniejszenia wynagrodzenia nawet o połowę. A to tylko najbardziej spektakularne z antypracowniczych rozwiązań przyjętych przez sejm.
Jednocześnie rząd w żaden sposób nie stara się pomóc osobom bezrobotnym. Także osoby pracujące na „śmieciówkach” realnie nie powinny liczyć na zbyt wiele. W rezultacie „tarcza” zamiast pomóc społeczeństwu i gospodarce, przyczyni się do lawinowego wzrostu bezrobocia i masowego ubóstwa. Co w obliczu pandemii koronawirusa i zdecydowanie za małych środkach przeznaczonych na wsparcie służba zdrowia, jest przepisem nie tylko na katastrofę gospodarczą, ale i humanitarną.
Ostatecznie przeciwko „tarczy” głosowały tylko PSL i „Lewica”. Tymczasem PO/KO, mimo antypisowskiej retoryki i niekorzystnych dla nich przepisów umożliwiających wybory w trakcie epidemii, ochoczo poparła antypracownicze rozwiązania. Jak widać kiedy pojawia się możliwość niszczenia praw pracowniczych pisowski bankster Morawiecki szybko znajduje wspólny język z liberałami z PO. W obliczu kryzysu mit prospołecznego PiS-u rozwiewa się więc błyskawicznie. Jeśli chodzi o tych drugich, problemem będzie raczej zbyt mały wymiar ataków na prawo pracy. W końcu organizacje „pracodawców”, o których to samopoczucie martwi się praktycznie cały polityczny i medialny establishment, proponują nawet całkowite zawieszenie kodeksu pracy. A w „opiniotwórczych” gazetach można przeczytać wezwania do „Planu Balcerowicza 2.0”.
W gruncie rzeczy obie formacje raczej się cieszą, że w obliczu szoku wywołanego epidemią korzystając z ograniczeń praw obywatelskich spowodowanych kwarantanną mogą wprowadzić zmiany, o których już dawno myślały. Łączy je, podobnie jak wszystkie neoliberalne europejskie i światowe elity, przeświadczenie że koszty kryzysu muszą ponieść pracownicy i zwykli ludzie, nie wielkie banki i korporacje, które za kryzys są odpowiedzialne. Hasło „PiS – PO jedno zło” już dawno nie było tak aktualne. Obie partie podobnie jak cały polityczny i ekonomiczny establishment powinien jak najszybciej znaleźć się na śmietniku historii, podobnie jak sama „tarcza antykryzysowa”.