Rok 2022 jak i obecny 2023 to w ekonomii przede wszystkim rok inflacji (jej przyczyny są różnorodne, niewątpliwie jednak decydujący jest kryzys energetyczny, wywołany oczywiści po części wojną na Ukrainie). Wzrastająca inflacja to oczywiście wzrastające koszty życia, a te zrównoważyć mogą tylko wzrastające płace. Te choć rosną to w sposób nienadążający za wzrostem cen, oznacza to, że płaca realna spada. Dla pracodawców jest to bardzo wygodna sytuacja, nic nie robiąc, jedynie czekając, mogą szybko doprowadzić do spodku płac i co za tym idzie obniżki swoich kosztów działalności. Według danych GUS w roku 2022 płace realne spadły o 6,3%, to najwyższy spadek od 1999 roku. Według raportu Międzynarodowej Organizacji Pracy (Global Wage Report 2022-23) jest to drugi najwyższy spadek płacy realnej na świecie zaraz za Nikaraguą.
Tak naprawdę jest jednak jeszcze gorzej. Należy pamiętać, że dane dotyczące płacy, zarówno dotyczące płacy średniej, jak i płacy realnej, GUS podaje dla sektora przedsiębiorstw zatrudniającego powyższej 9 osób i oczywiście objętego umową o pracę, tymczasem sektor ten obejmuje zaledwie około 40% polskiego rynku pracy. Dane te nie dotyczą więc większości zatrudnionych w małych firmach, lub na umowach śmieciowych, gdzie zarabia się mniej. Możemy domniemywać, że jest tu też większy spadek płacy realnej. Co więcej inflacja i rosnące koszty życie nie są tak samo uciążliwe dla wszystkich. Najbardziej odczuwają ją najmniej zarabiający. Bo też inflacja nie jest równa dla wszystkich rodzajów towarów. O ile globalnie w marcu 2023 roku wynosiła ona 16,1%, to dla kategorii żywność i napoje bezalkoholowe wynosiła 24%. Innymi słowy ceny towarów podstawowych rosną szybciej, tymczasem dla zarabiających płacę minimalną, bądź w jej pobliżu, stanowią one dużo znaczniejszą część wydatków. Cóż koszt ogórka czy pomidora, dla osoby zarabiającej płacę minimalną jest znacznie istotniejszym problemem niż dla osoby zarabiającej średnią, nie mówiąc już o bogaczach w stylu telewizyjnych celebrytów, którym nie przeszkadza to jednak utyskiwać na drożyznę (być może chodzi o podrożenie wycieczek na Malediwy).
Kapitaliści się bogacą
Wysoka inflacja to problem dla zwykłych ludzi, nie koniecznie jednak dla kapitalistów. Owszem ponoszą oni większe koszty związane ze wzrostem cen, mogą sobie jednak odbić je podnosząc własną marżę. Wysoka inflacja to też – jak była o tym mowa powyżej – spadek płacy realnej i kapitalistycznym przedsiębiorstwom wystarczy wstrzemięźliwość w podwyższaniu płac (a tej jak wiadomo nigdy im nie brakuje), by i tą drogą zwiększyć swoje zyski. Że tak jest obecnie nie ukrywają nawet kapitalistyczni ideolodzy – zwani ekonomistami – z branżowych gazet i portali (nie przeszkadza im to oczywiście utyskiwać nad losem polskich przedsiębiorców, jak wiadomo najbardziej ciemiężoną grupa w kraju). Inną nieoczywistą korzyścią dla części kapitalistów (choć problemem dla większości społeczeństwa) jest osłabienie złotego, które nastąpiło po rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Dla firm w większości realizujących swe zyski w mocniejszej walucie (w przypadku Polski mowa oczywiście przede wszystkim o strefie euro), ale produkujących za złotówki, był to jeszcze jeden „uśmiech losu” umożliwiający nadzwyczajne zyski.
Wszystkie dostępne dane statystyczne mówią wprost, że poprzedni rok był wręcz rekordowy pod względem zysków przedsiębiorstw. W pierwszych 3 kwartałach 2022 roku przychody przedsiębiorców wzrosły rok do roku o aż 32%, zysk netto wzrósł rok do roku o 19%. Portale ekonomiczne nie maja wątpliwości, duże i średnie przedsiębiorstwa dzięki inflacji odnotowały bardzo wysoką, na tle danych historycznych, rentowność kapitałów własnych (ROE). Największa rentowność odnotowała branża Handlowa i naprawcza (ROE: 23%, wzrost w stosunku do średniej z lat 2015-2021 o 73%), następna jest branża budowlana (ROE 18%, wzrost o 53%) a podium zamyka przemysł (ROE 13,7%, ale wzrost aż o 110%). Jeśli przyjrzymy się tym danym dokładniej, choćby temu, że na prowadzeniu jest branża handlowa, to zobaczymy, że kapitalistyczne firmy nie tylko korzystają na inflacji, ale wręcz są motorem jej wzrostu. To nieograniczona żądza zysku każe im wykorzystywać okazję i podnosić ceny do granic możliwości konsumentów.
Najlepsza obroną jest atak
Wygląda więc na to, że to co dla klasy robotniczej i większości społeczeństwa jest problemem, dla burżuazji, szczególnie tej większej, stało się okazją do zwiększenia wyzysku (spadek płacy realnej) i nadzwyczajnych zysków. Klasa robotnicza musi więc wyciągnąć z tego jeden podstawowy wniosek: kapitaliści maja pieniądze! Tak, stać ich na podwyżki i jeżeli ich nie dają, bądź dają małe to dlatego, że tak chcą. Oznacza to, że jeśli pracownicy chcą choćby utrzymać swój poziom płac i życia, to muszą podjąć działania ofensywne. Atak, czyli zakładanie związków zawodowych, wchodzenie w spory zbiorowe i strajki płacowe, to w tym momencie, nie tyle najlepsza, co jedynie możliwa forma obrony. Konstatacja ta dotyczy także głodzonego przez ostatnie lata sektora publicznego. Warto się też spieszyć, bo wraz z spadkiem realnych płac zacznie spadać też konsumpcja, a wtedy także kapitaliści zaczną mieć problemy z realizacją zysków. Czas na fale strajków, czas na walkę o nasz interes klasowy. Dla nas to kwestia przeżycia, dla nich to co najwyżej jeden jacht, albo prywatny odrzutowiec mniej.
Piotr Tronina