W tym samym tygodniu w którym Francja, jako pierwszy kraj na świecie, wpisała prawo do aborcji do swojej konstytucji, Marszałek Sejmu Szymon Hołownia rozwiał nadzieje na liberalizację prawa aborcyjnego w Polsce, kierując projekt ustawy do sejmowej zamrażarki. Tym samym wbił gwóźdź do trumny swojego ewentualnego powodzenia w wyborach prezydenckich.
15 października ubiegłego roku PiS został obalony. Udało się to osiągnąć przede wszystkim dzięki masowej mobilizacji młodych ludzi i kobiet, zdeterminowanych, aby przerwać ośmioletnie panowanie prawicowego, fundamentalistycznego rządu, odpowiedzialnego za cofnięcie i tak już ograniczonych praw kobiet – w szczególności praw reprodukcyjnych i prawa do decydowania o własnym ciele. Entuzjazm wielu osób został rozbudzony za pomocą obietnic, w świetle których przyszły rząd Tuska miałby zagwarantować prawo do przerywania ciąży do 12 tygodnia.
Owa mobilizacja nie pojawiła się jednak znikąd – była bezpośrednim wynikiem masowego ruchu kobiet, zapoczątkowanego w roku 2016, lecz trwającego wiele kolejnych lat, walczących przeciwko atakom na prawo do aborcji. W „Czarny Poniedziałek”, 3 października 2016 r., dziesiątki tysięcy kobiet przerwało pracę, a protesty odbyły się w 147 polskich miastach. W szczytowym momencie obostrzeń pandemicznych w 2020 r., setki tysięcy kobiet, pomimo gróźb Kaczyńskiego o surowej karze dla protestujących, odważnie wyszło na ulice, wyrażając swój sprzeciw wobec decyzji Trybunału Konstytucyjnego, zakazującej aborcji w przypadku wad rozwojowych płodu.
Jednak nadzieje oraz determinacja młodzieży i kobiet, które doprowadziły do upadku znienawidzonego rządu PiS, sprawiły, że do władzy doszli ludzie, niewiele różniący się od poprzedniego rządu. Dotyczy to zwłaszcza polityków Trzeciej Drogi, w tym jej konserwatywnych liderów Szymona Hołowni i Władysława Kosiniaka-Kamysza, lecz również KO, w której szeregach znalazł się m.in. Roman Giertych. Od samego początku ostrzegaliśmy, że Trzecia Droga jest konserwatywnym, prawicowym i neoliberalnym ugrupowaniem, które będzie blokować liberalizację praw aborcyjnych oraz przeprowadzi ataki na stopę życiową i warunki pracy pracowników.
Początkowa euforia wielu młodych ludzi i fascynacja rolą Hołowni jako Marszałka Sejmu, zwłaszcza jego szybkimi, dowcipnymi ripostami pod adresem posłów PiS, przeradza się obecnie w gniew skierowany przeciwko nowemu Marszałkowi i jego ugrupowaniu. Powodem owej złości i rozżalenia jest fakt celowego blokowania oraz stosowania różnego rodzaju taktyk opóźniających, mających na celu zapobiec rozpatrywaniu ustawy liberalizującej prawo do przerywania ciąży do 12 tygodnia. Najwyraźniej Hołownia zapomniał, że dostał się do rządu dzięki kobietom i młodzieży
W sondażach widać wyraźnie jak ogromne jest poparcie dla ustawy liberalizującej prawo do aborcji: aż 92 proc. wyborców koalicji rządzącej chciałoby, żeby ustawa liberalizująca prawo do przerywania ciąży do 12 tygodnia, została przyjęta. Ponadto, aż 62 proc. wszystkich obywateli popiera taką ustawę i tylko 27 proc. jest przeciwnych!
O prawo do aborcji trzeba walczyć
Oczywistym jest, że nie możemy czekać, aż obecny skład posłów w Sejmie zliberalizuje dla nas prawo i da nam to, co powinno być zapisane w konstytucji jako podstawowe prawo człowieka. Zamiast tego trzeba organizować się, wychodzić na ulice i walczyć.
Konieczne jest jednak również wyciągnięcie wniosków z walk z przeszłości, aby nie powtórzyć ich błędów. Niestety, liderki poprzednich protestów, w szczególności Ogólnopolskiego Strajku Kobiet (OSK), nie zdołały wypracować demokratycznych form organizacyjnych ani strategii zdolnej do wykorzystania potencjału tego ruchu. Zamiast tego, niewybieralne liderki OSK stworzyły sieć grup na Facebooku, które zdominowały w sposób niedemokratyczny. W 2020 r., w szczytowym momencie protestów, powołały niedemokratyczną i niereprezentacyjną Radę Konsultacyjną złożoną m.in. z liberałów niezwiązanych z walką o prawa aborcyjne. Od tego czasu głównym celem liderów OSK było czekanie na wybory parlamentarne i rozmowy z Platformą Obywatelską, zupełnie porzucając przy tym mobilizację ludzi na protesty.
Facebook i inne media społecznościowe są skutecznym narzędziem w docieraniu do dużej liczby osób i łączeniu aktywistek w różnych miastach; nie mogą jednak zastąpić prawdziwych demokratycznych organizacji, w których każdy może uczestniczyć w dyskusji, dzielić się doświadczeniami, posiadać swój głos, a decyzje podejmowane są w sposób otwarty i demokratyczny.
Dlatego też Alternatywa Socjalistyczna proponuje tworzenie demokratycznych komitetów strajkowych na poziomie lokalnym – w szkołach, w miejscach pracy i na osiedlach, które angażowałyby maksymalnie dużą liczbę protestujących. Komitety te wybierałyby w sposób demokratyczny swoją reprezentację w komitetach wyższych szczebli: regionalnych i krajowych. Każda przedstawicielka mogłaby zostać demokratycznie odwołana w każdej chwili.
Zamiast liczyć na liberalnych polityków, należy skierować uwagę na pracownice, a poprzez nie budować powiązania między ruchem kobiecym a szerszym ruchem pracowniczym i związkowym. Dzięki temu można zbudować wśród związków zawodowych poparcie dla naszych żądań, wspólnych działań i demonstracji, a jeśli to konieczne, również poparcie dla akcji strajkowej.